niedziela, 28 lipca 2013

Komunikacja miejska

My z Ulą przemieszczamy się po Gdańsku najczęściej komunikacją miejską. Jeszcze przez najbliższe miesiące przysługuje mi bilet ulgowy, co sprawia, że jest to najtańsze. Nie trzeba też wyciągać i rozkładać wózka z bagażnika, a przede wszystkim szukać miejsca do parkowania, o które wcale nie jest łatwo i które są zazwyczaj płatne.
Zdarza się, ze Uli się nudzi, szczególnie w tramwaju na trasie Przemyska - Jelitkowo, którą to ostatnio pokonujemy często. Wtedy  przychodzi z pomocą zabawa w "akuku", albo w "idzie kominiarz po drabinie", albo w "idzie rak nieborak". Przydatne są też ulubione Uli chrupki kukurydziane i picie.
Jakie są utrudnienia?
Jeden raz zdarzyło mi się napotkać na trasie tramwaj, do którego wózek trzeba było wnieść po wysokich stopniach (pamiętam takie z dzieciństwa i dziwię się, ze jeszcze jeżdżą).
Problem pojawia się, gdy do danego środka lokomocji chce wjechać więcej wózków, niż jest to opisane na drzwiach.
W tramwajach, które mają składane krzesełka w miejscach dla wózków częstym problemem są pasażerowie, którzy nie chcą wstać z nich, gdy wjeżdża wózek. Choć mnie osobiście w tej sytuacji irytuje to tylko wtedy, gdy na danym miejscu siedzi młody mężczyzna lub, gdy w tramwaju jest dużo innych wolnych miejsc.
Zdarzyła mi się też sytuacja naprawdę nieprzyjemna. Ula miała półtora miesiąca. Wjechałam z nią do autobusu na Hucisku. Tłok duży. Dojście do miejsca dla wózków zajęło mi dobra chwilę. Postawiłam z trudem wózek, w tym momencie malutka Ula rozpłakała się, natychmiast zajrzałam do niej. W tym momencie pan stojący  cały czas obok mnie powiedział magiczne "bileciki do kontroli". Mój bilet jeszcze nie skasowany trzymałam cały czas w ręce (wyciągam go zazwyczaj na przystanku, żeby w autobusie nie tracić czasu na szperanie w torebce). Kara 180 zł i cały autobus tłumaczący "kanarowi", że jest ona nie słuszna. Idąc za radą współpasażerów odwołałam się. Podobno decydenci sprawdzali na monitoringu ile czasu minęło od momentu postawienia wózka do momentu pojawienia się "kanara". Odwołanie uznano. Niesmak pozostał. Pozostało także do zapłacenia kilkanaście złotych opłaty manipulacyjnej.
My nadal jednak jeździmy i tramwajami i autobusami. Skasowanie biletu jednak nadal stresem pozostaje.

2 komentarze:

  1. Również przeważnie przemieszczamy się komunikacją. Czasem w zamieszaniu zapomnę skasować bilet, ale jakoś mam szczęście, ze nigdy mnie nie dorwali.
    Mnie denerwuje fakt, że na długich trasach jak ode mnie z Łostowic do Jelitkowa puszczaja tramwaje: 1. bez klimatyzacji,2. z miejscem na 2 wózki!.
    Ostatnio podczas wyprawy do Jelitkowa taki tramwaj z 2 miejscami był w w punkcie krytycznym obładowany 8(!) wózkami. I jak tu pamiętać o kasownaiu biletu, gdy nie ma przejścia do kasownika to raz, a dwa gdy ludzie patrzą na ciebie jak na ostatnie nieszczęście zajmujące cenne miejsce :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Usłyszałam kiedyś w autobusie komentarz: "takie dziecko w wózku nie powinno jeździć za darmo, bo zajmuje najwięcej miejsca". Uwagami się nie przejmuję dopóki nie karzą płacić mandatu.

    OdpowiedzUsuń