piątek, 25 stycznia 2013

Kościół świętego Jana

Jak to się robi, że stare zniszczone budowle, czasami spalone, czasami po prostu zaniedbane odzyskują dawny blask? Ula obserwuje jak odnowiony zostaje kościół św Jana.
Kościół generalnie miał dużego pecha. Najpierw podczas budowy. Miał powstać ogromny gmach, podobny do znajdującej się całkiem nieopodal Bazyliki Mariackiej. Ale prace przeciągnęły się i w międzyczasie pojawili się w Gdańsku Krzyżacy. Wydali oni zakaz budowania wysokich budynków. Dlatego kościół św Jana musiał zadowolić się niska wieżą. Minęło sto lat i kościelną wieżę strawił pożar, a potem budowla zaczęła się zapadać, runęła część sklepienia. Wtedy po raz pierwszy w kościele zaczęli pracować konserwatorzy, zaczęli odtwarzać  to, co wcześniej wybudowali budowniczy. 
Wiele, wiele lat później w XX wieku, pod koniec drugiej wojny światowej wybuchł ogromny pożar i kościół spłonął. Szczęście w nieszczęściu było takie, że wcześniej wszystkie cenne obrazy, rzeźby i ołtarze przeniesiono do sąsiedniego kościoła mariackiego. Pozostał tylko ogromny, kamienny ołtarz. Kamień się nie pali, także ocalał i ołtarz i mury. Mimo tego konserwatorzy nie pojawili się po raz drugi w "Janie". Zabezpieczyli tylko gmach, żeby nie runął, a Gdańszczanie znosili tam znajdowane w ruinach miasta fragmenty rzeźb.
 Minęło kolejny kilkadziesiąt lat i konserwatorzy znów zajęli się kościołem postanowili przywrócić mu dawną świetność. Gdy Ula była bardzo malutka cale wnętrze kościoła pełne było rusztowań, dziś już ich nie ma, a podczas każdej naszej wizyty odkrywamy nowe obrazy, rzeźby a nawet malowidła ścienne, które nazywamy freskami. Widzimy namalowany piękny zamek a przed nim świętego Piotra z kluczami, który zaprasza do środka papieża. Ten zamek według artysty wyobraża nam raj - niebo, bo w niebie ma być tak wspaniale jak pałacu. Z drugiej strony jest ogromny zębaty potwór a wokoło niego diabły. Tak przed wiekami artysta wyobrażał sobie piekło.
 Co niedziela Ula ogląda co zmieniło się w kościele, co nowego się pojawiło, co zostało naprawione, a tych nowości chyba jeszcze nie koniec.


piątek, 18 stycznia 2013

Plaża w Brzeźnie

Na plaże zimą? A dlaczego nie jeśli mieszkamy w Gdańsku. Gdańsk istnieje dzięki morzu. 
Dawno, dawno temu przed wieloma wiekami w miejscu gdzie wody rzeki Wisły wpadają do morza była mała osada. W tym samym czasie na rozległych polach Królestwa Polskiego uprawiano zboże. Nie było jeszcze wtedy autostrad ani dróg szybkiego ruchu ani torów kolejowych, ani nawet samochodów. Wszystkie ciężkie i lekkie towary przewożono albo wozami, które ciągnęły konie, albo statkami. Zboże które urosło gdzieś pod Krakowem płynęło do Gdańska, a potem dalej morzem do dalekich, albo do bliższych krajów. Dlatego w miejscu, gdzie przeładowywano towar z małych statków rzecznych na ogromne morskie powstało wielkie i bogate miasto - Gdańsk.
Dziś też Gdańsk wiele zawdzięcza Morzu Bałtyckiemu. Turyści z całej Polski i z wielu innych zakątków Europy i świata przyjeżdżają tutaj, aby odpocząć na plaży.
na plaży w Brzeźnie jest dziś długie, dwustumetrowe molo. Kiedy je wybudowano przypływały do niego statki wycieczkowe, dziś miło się po nim spaceruje. 
 Ula jeszcze nie widziała foki szarej na gdańskiej plaży, ale może jeszcze kiedyś zobaczy, bo one czasem na piaskach koło Gdańska odpoczywają.

piątek, 11 stycznia 2013

Kościół Świętej Trójcy

W miejscu gdzie dziś wznosi się ogromny kościół Świętej Trójcy dawno, dawno temu Franciszkanie wybudowali  dużo mniejszy kościółek. Bardzo szybko  świątynia stała się za mała. Braciszkowie postanowili wybudować większą, ale ta istniejąca dotychczas była piękna i szkoda było im ją zburzyć. Postanowili ją rozbudować. Ten pierwszy kościółek pozostawiono jakom prezbiterium, czyli cześć, w której odprawia się Mszę Świętą i w której modlą się księża, zakonnicy i ministranci. Dzięki takiemu pomysłów mnichów w Gdańsku powstała nowa, ogromna świątynia
Mijały lata i okazało się, że kościół jest jednak za duży, coraz mniej wiernych przychodziło w niedzielę na nabożeństwa a i zakonników w Gdańsku było coraz mniej. Ogromny kościół miasto postanowiło wykorzystać w inny sposób, by nie stał pusty. Utworzono tam szkołę oraz bibliotekę. A w klasztorze, w miejscu w którym mieszkali Franciszkanie utworzono muzeum. Po wielu wielu latach po II wojnie światowej  franciszkanie przybyli do Gdańska i w kościele odprawiają nabożeństwa, w klasztorze nadal istnieje muzeum.
W ogromnej świątyni znajdowały się, jak to zwykle w kościołach bywało - organy. Były one jednak wyjątkowe- nie tylko były pięknie zdobione, ale także znajdowały się w bardzo nietypowym, dziwnym miejscu. Przecież zawsze ten instrument w kościołach znajduje się z tyłu, w kościele Świętej Trójcy zamontowano go z przodu, muzyka, do zebranych w świątyni wiernych docierała z przodu, a nie jak, gdzie indziej zza pleców. Dziś trwa odbudowa tego wyjątkowego instrumentu.
Do kościoła Świętej Trójcy przytulony jest malutki kościółek św. Anny w nim prze lata, kiedy w Gdańsku większość mieszkańców mówiła w języku niemieckim, odbywały się Msze Święte w języku polskim.




Jak zwykle w Boże Narodzenie u Franciszkanów nie może zabraknąć szopki. Zwyczaj budowania stajenek betlejemskich zapoczątkował św. Franciszek. Ula także była zainteresowana ruchomą szopką, dlatego nasza wizyta w tej niezwykłej świątyni przypadła na okres Bożego Narodzenia.

piątek, 4 stycznia 2013

Wielka Zbrojownia i Targ Węglowy, czyli Jarmark Bożonarodzeniowy



Dawno, dawno temu miasto otaczały mury obronne, dookoła płynęła fosa, wszystko po to, żeby wróg nie mógł dostać się Gdańska. Potężne fortyfikacje miały uchronić także mieszkańców przed krzywdami, jakie mogły ich spotkać gdyby jakaś nieprzyjacielska armia weszła za mury.
W szesnastym wieku pojawiło się zagrożenie, Szwedzi zza morza chcieli podbić Polskę, a więc także i Gdańsk. Mieszczanie zaczęli przygotowywać się do oblężenia. Mieli już potężne mury, fosę  i bastiony. Potrzebowali jednak więcej broni, armat, kuli armatnich, szabli, halabard i pik. Gdańsk był bogatym miastem, dlatego niezwłocznie rozpoczęto gromadzenie uzbrojenia. Miejskie magazyny napełniały się różnego rodzaju orężem, aż nagle…. Zabrakło w mieście miejsca na składowanie tych ogromnych zapasów. Co postanowili zrobić rajcy? Rozpoczęli budowę arsenału, czyli składu broni, czyli inaczej zbrojowni. Gdańszczanie postanowili, że ich nowy magazyn będzie niezwykle piękny. Dlatego zatrudnili najwybitniejszego gdańskiego architekta Antoniego van Obbergena.
Tak powstała Wielka Zbrojownia. Trzypiętrowy budynek powstał z holenderskiej cegły i piaskowca ozdobiona jest mnóstwem rzeźb, jak na skład broni przystało przedstawiających wojowników i rzymską boginię wojny – Minerwę. Oczywiście, jak każdą miejska budowlę zdobi ją tez herb Gdańska podtrzymywany przez lwy.
W ogromnych i przestronnych wnętrzach zbrojowni dziś można zobaczyć prace studentów Akademii Sztuk Pięknych.
 Na tyłach zbrojowni znajduje się Targ Węglowy. Przed wiekami sprzedawano tam węgiel – dziś ślad jego pozostał tylko w nazwie.




Ula obejrzała i Wielką Zbrojownię i Targ Węglowy przed Bożym Narodzeniem, kiedy odbywał się tam jarmark i kiedy można było spotkać tam prawdziwe renifery.