Tym razem wyjazdowo.....
Na miejsce, gdzie dziś znajduje się
miasto Kartuzy, dawno, dawno temu szlachcic Jan z Rusocina sprowadził zakon
Kartuzów. Stąd właśnie wzięła się nazwa miejscowości.
Życie w tym zakonie nie jest łatwe.
Zakonnicy spędzają czas w samotności, w malutkich domkach z ogródkami. Możemy
takie zobaczyć w Kartuzach, choć większość się nie zachowała, nie ma w nich też
obecnie ich mieszkańców.
Kartuzi życie spędzają w milczeniu i na
modlitwie. Swój mały domek mnich opuszcza tylko trzy razy w ciągu doby na
wspólna wraz z innymi zakonnikami modlitwę i Mszę Świętą. Posiłki spożywa w
samotności, w swoim domku, z jednym wyjątkiem- niedzielnym obiadem, który
wszyscy mnisi jedzą wspólnie w refektarzu. Refektarz to zakonna jadalnia, którą
również możemy zobaczyć w Kartuzach.
Najważniejszy jednak w tym mieście jest
kościół. Pierwsze co zwraca uwagę to dach- swoim kształtem przypominający wieko
od trumny, nieprzypadkowo, bo pamięć o śmierci ma swoje ważne miejsce w życiu
zakonników. Wewnątrz, pod chórem umieszona jest rzeźba anioła z kosą, takie
nietypowe przedstawienie śmierci, nie kostucha, a właśnie anioł. Wnętrze jest wspaniałe, bogato zdobione,
pełne rzeźb obrazów. Bardzo kontrastuje ze skromnym życiem mnichów. Jednak
wszystko ma swoje wytłumaczenie. Wszystkie elementy wyposażenia kościoła były
wykonane na chwałę Boga, a nie dla wygody skromnych zakonników.
Kartuzy to urocze miasteczko, wspaniałe do spacerów. My nasz spacer zaczęliśmy w Rynku, a potem byliśmy nad jeziorem i przy klasztorze. Na koniec zjedliśmy ciastka w kawiarni w refektarzu klasztornym. Wspaniałe miejsce, w którym nawet jest urządzony kącik do rysowania dla dzieci, a poza tym przepiękne kaszubskie hafty na obrusach i przemiła obsługa.