Ula uważnie obserwuje jeden z budynków przy Długim Targu. To Dwór Artusa. Co to ten Artus? Ciemne oczka Uli patrzą pytająco.
Dawno, dawno temu w dalekiej Anglii żył pewien mądry i sprawiedliwy król o imieniu Artur, albo Artus.Można mówić tak albo tak. Mieszkał w zamku o nazwie Camelot. Doradzał mu czarodziej z długą brodą o imieniu Merlin. Obaj widzieli, jacy mężni i oddani rycerze służą Arturowi. Wspólnie postanowili, że takim dzielnym wojownikom należy się specjalne traktowanie. W tamtych czasach w zamkach były sale tronowe, w których stały trony, na których siadali królowie a poniżej na krzesłach, w kolejności według zasług zasiadali pozostali rycerze, oczywiście ci najważniejsi byli najbliżej króla. Król Artur i czarodziej Merlin ustalili, że na dworze w Camelot będzie inaczej. Wszyscy wojownicy zasługiwali przecież na honorowe miejsce. Dlatego w sali tronowej ustawili okrągły stół, przy którym na takich samych krzesłach siedzieli zarówno król Artur, jak i jego rycerze.
Taka była legenda, a co ma ona wspólnego z gdańską kamieniczką? Ula z ciekawości wychyla się spod pomarańczowej budki wózeczka.
Gdańscy mieszczanie doskonale znali tą starą legendę i postanowili, że na wzór angielskich rycerzy również spotykać się będą przy okrągłym stole, rozmawiać, pić piwo, biesiadować. Dlatego właśnie wybudowali sobie taki budynek, który nazwali "Dworem Artusa", żeby nikt nie miał wątpliwości, że właśnie tutaj Gdańszczanie spotykają się niczym rycerze króla Artusa.
Ula, oczywiście niesiona na rączkach, bo szkoda brudzić piękną posadzkę kółkami wózka zagląda do środka, ma ten przywilej, że nie musi zakładać foliowych, jednorazowych kapci. W końcu pomarańczowa podeszwa jej bucików nie dotknęła jeszcze nigdy błota. Ula patrzy na wspaniałą wielką salę, na obrazy, poroża jeleni, modele statków zawieszonych pod sufitem i oczywiście na ogromny piec kaflowy. Prawie tak wysoki, jak cała kamieniczka, od podłogi, po dach. Nie ma kaloryferów, żeby było ciepło trzeba było w środku, w brzuchu pieca rozpalić ogień. Kafle zaś w niczym nie przypominają tych, które mamy w łazience i na podłodze w kuchni. Każdy z nich to obrazek, przedstawiają królów, królowe, książąt z całej Europy. Musiało być ciepło przy takim piecu...
Ale mam z Wami dobrze - zwiedzanie bez wychodzenia z domu! I jeszcze fachowy komentarz! Dzięki!
OdpowiedzUsuń