W centrum Gdańska stoją blisko siebie
dwa ceglane budynki o grubych murach – katownia i wieża więzienna. Ulę aż
dreszcze przeszły, jak usłyszała słowo katownia, ale to tylko nazwa brzmi tak
przerażająco. Zresztą sama budowla nie wygląda przerażająco, przypomina
pałacyk. Co mieściło się w ładnym budynku o strasznej nazwie? W ciemnych oczkach
Uli już widać zajmujące główkę pytanie. Mieszkał tam miejski kat. Był to
człowiek, który zajmował się karaniem złych ludzi, wykonywaniem wyroków sądu.
Czasem niestety musiał wykonywać też wyroki śmierci na wyjątkowo złych
ludziach.
W pobliżu mieszkania kata znajduje się
wieża więzienna. Grube mury, małe okienka,
i głębokie lochy do dziś przypominają, że uwiezionym tam skazańcom
musiało być bardzo niewygodnie i ciężko.
Ula bacznie ogląda dwa ceglane budynki i
nagle zauważa oś bardzo dziwnego – rzeźbę człowieka bez głowy. Znów w malej
główce Uli rodzą się kolejne pytania: skąd pomysł na tak nietypową ozdobę? Z
odpowiedzią przychodzi legenda. Dawno, dawno temu w katowni zamieszkał kat wraz
ze swoją piękną córką. Tuż obok w wieży więziennej pracował i tym samym
przebywał tam całe dnie, pilnując więźniów młody dowódca więziennej straży.
Dziewczyna zakochała się w nim, lecz bez wzajemności. Nie mogła znieść
odrzucenia i postanowiła się zemścić. Którejś nocy zakradła się do więzienia i
wypuściła najgorszego i najbardziej okrutnego z więźniów. Zgodnie z ówczesnym
prawem za niedopilnowanie skazańca musiał zostać ukarany dowódca więziennej
straży. Kara była najsurowsza z możliwych – śmierć. Kiedy stary kat dowiedział
się o wyroku, domyślił się, co się stało, wezwał do siebie swoją córkę i
powiedział jej, że on niewinnemu człowiekowi głowy nie utnie. Dziewczyna
przerażona, że jej okropny uczynek mógł wyjść na jaw otruła ojca i w dniu
wyznaczonej egzekucji przywdziała na głowę kaptur i sama pojawiła się by
wykonać wyrok. Kat zawsze zakładał kaptur podczas wykonywania swoich
obowiązków, więc nikogo to nie zdziwiło. Okropny postępek dziewczyny mógłby
nigdy nie wyjść na jaw, gdyby nie to, że gdy ona sama zrozumiała, że przez chęć
zemsty straciła i ojca i ukochanego sama przyszła i się przyznała, a potem
została skazana na karę śmierci. Gdańszczanie poruszeni przerażającą historią
postanowili upamiętnić niewinnego dowódcę straży, wyrzeźbić jego podobiznę i
umieścić ją na fasadzie katowni. Jak postanowili, tak zrobili, tylko, że szybko
ułamała się kamienna głowa, a potem, ułamywała się za każdym razem gdy tylko próbowano
ją naprawić. Mieszkańcy miasta zrozumieli, że musi już taka bezgłowa rzeźba
pozostać, aby wszyscy lepiej zapamiętali tą straszną historię i aby ona już
nigdy się nie powtórzyła.
Po tak ponurej opowieści Ula postanowiła
sprawdzić, jak dziś wygląda wnętrze budowli, która przed laty była postrachem
przestępców. Obecnie jest tam Muzeum Bursztynu. Można tam zobaczyć wiele tych
wspaniałych kamieni, z których słynie Gdańsk. Ula bardzo ucieszyła się, gdy to
zobaczyła, okazało się, że zakończenie tej trochę strasznej, a trochę smutnej
wyprawy było bardzo miłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz