wtorek, 3 września 2013

Teraz zapraszamy na Dolny Śląsk

Tak się w życiu moim i Uli ułożyło, że wróciłyśmy na Dolny Śląsk. To znaczy ja wróciłam w rodzinne strony, a Ula go będzie dopiero poznawać, bo urodziła się gdańszczanką. Myślę, ze jej się spodoba. Chciałabym także was zaprosić na nowego bloga, żebyście dalej ze mną i z Ulą zwiedzali.
http://dolnyslaskdlauli.blogspot.com/

Strona na Fb nowego miejsca w sieci powstała również, dlatego zapraszam Was do polubienia: 
 https://www.facebook.com/pages/Dolny-%C5%9Al%C4%85sk-dla-Uli/502114293211283?ref=hl

środa, 28 sierpnia 2013

Ogłoszenie wyników konkursu

 Bazgroszyty otrzymują: Anonimowy komentarz o Hawajach, Małgosia i Ewelina Eksploratorka.
Bardzo proszę o przesłanie adresów i informacji czy prezent ma być dla chłopca,czy dla dziewczynki, na adres: bakalijka@interia.pl lun na pw na fb https://www.facebook.com/GdanskDlaUliBlog?ref=hl 
Czekam do niedzieli.
Wkrótce szykuję niespodziankę.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Lubiąż i konkurs z Bazgroszytem

Pojedziemy zobaczyć największe opactwo cysterskie na świecie. Kiedy Ula to usłyszała już zaczęła się szykować na wyprawę za równik, albo do Ameryki. Bardzo się ucieszyła, gdy usłyszała, ze coś "największego na świecie", jest tak blisko. W Polsce.
Opactwo cysterskie okazało się być ogromną, bardzo starą budowlą położoną w pięknej okolicy w całkiem nie dużej miejscowości Lubiąż.
Wielkie, pięknie zdobione rzeźbami i obrazami sale dziś są puste, większość jest bardzo zniszczona. Te, które są wyremontowane odwiedzają turyści. dziś wśród nich znalazła się szczęśliwa Ula, która biegiem przemierzała je od ściany do ściany, a uśmiech nie schodził jej z ust. Choć nie, czasami schodził, kiedy musiała się z jakiegoś powodu zatrzymać.
Kiedy zdyszana usiadła w wózku po zakończeniu zwiedzania można było już jej opowiedzieć historie tego miejsca.
Dawno, dawno temu ten wielki gmach zamieszkiwali zakonnicy. Dlatego nad zabudowaniami góruje wieża kościoła, a Ula - bystry obserwator podczas swoich "biegów" odkryła skromnie stojący drugi kościół. W dawnych czasach książęta dbali o zakonników i dawali im ogromne majątki, dużo pieniędzy i ziemi, a nawet wysyłali największych artystów, by pracowali dla kościoła. Zadaniem księży było się modlić. Piękne budowle miały służyć spokojowi zakonników, ale przede wszystkim głosić chwałę i wielkość Boga.
Mijały lata i zakonnicy zostali wyrzuceni z lubiąskiego klasztoru, majątek przejęło państwo. Potem przyszły kolejne wojny i klasztor niszczał i popadał w ruinę. Dziś powoli odzyskuje dawny blask.








Jeszcze WAKACYJNY KONKURS z Bazgroszytem 

Do wygrania są trzy kieszonkowe zestawy przedszkolaka  w wersji dla chłopców i dla dziewczynek.
Żeby je otrzymać trzeba wpisać w komentarzu wymarzone miejsce na wakacje z dzieckiem (wystarczy nazwa miejscowości lub krainy geograficznej). Spośród wszystkich biorących udział rozlosujemy bazgroszyty. Na wasze zgłoszenia czekam do 25 sierpnia 2013.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Mamma Cafe

Gdzie udać się na kawę z rocznym, biegającym dzieckiem? Rozwiązaniem tego dylematu jest odnalezienie kolejnego miejsca przyjaznego dzieciom. Mamma Cafe. Sama go  nie odkryłam, pomogły inne trójmiejskie mamy.
Kawę wypiłam  w towarzystwie Asi ze http://strefarodziny3miasto.blogspot.com/
To, ze mogłam wypić całą kawę mrożona i nawet zjeść lody zawdzięczam świetnemu kącikowi dla dzieci, z mnóstwem zabawek. Kącik ten odgrodzony jest barierką, dzięki czemu Ula nie biegała między stolikami.
Poza tym: kawa herbata, soki, lody i ciasta czynią to miejsce jeszcze bardziej atrakcyjnym.
kolejnym plusem dla mnie, a minusem dla przyjeżdżających do Gdańska jest lokalizacja. Ja z Ujeściska mam tam tzw "rzut beretem" i miejsce to mijam podczas codziennych spacerów.
Ale, ale kiedy ja piłam swoją pyszną kawę mrożoną, a Asia inną w filiżance na ciepło (nie pamiętam już jaką, ale wyglądała ładnie i apetycznie) Ula była jedynym dzieckiem w Mamma Cafe. Zakładam, że gdyby dzieci było więcej, ktoś, kto szuka spokoju (np ze śpiącym niemowlakiem) nie musiałby się czuć tam konfortowo.
Podsumowując: Asiu dzięki za kawę, było super, a ja już wiem, gdzie w spokoju mogę umówić się na plotki, gdy towarzyszy mi Ula. 




niedziela, 28 lipca 2013

Komunikacja miejska

My z Ulą przemieszczamy się po Gdańsku najczęściej komunikacją miejską. Jeszcze przez najbliższe miesiące przysługuje mi bilet ulgowy, co sprawia, że jest to najtańsze. Nie trzeba też wyciągać i rozkładać wózka z bagażnika, a przede wszystkim szukać miejsca do parkowania, o które wcale nie jest łatwo i które są zazwyczaj płatne.
Zdarza się, ze Uli się nudzi, szczególnie w tramwaju na trasie Przemyska - Jelitkowo, którą to ostatnio pokonujemy często. Wtedy  przychodzi z pomocą zabawa w "akuku", albo w "idzie kominiarz po drabinie", albo w "idzie rak nieborak". Przydatne są też ulubione Uli chrupki kukurydziane i picie.
Jakie są utrudnienia?
Jeden raz zdarzyło mi się napotkać na trasie tramwaj, do którego wózek trzeba było wnieść po wysokich stopniach (pamiętam takie z dzieciństwa i dziwię się, ze jeszcze jeżdżą).
Problem pojawia się, gdy do danego środka lokomocji chce wjechać więcej wózków, niż jest to opisane na drzwiach.
W tramwajach, które mają składane krzesełka w miejscach dla wózków częstym problemem są pasażerowie, którzy nie chcą wstać z nich, gdy wjeżdża wózek. Choć mnie osobiście w tej sytuacji irytuje to tylko wtedy, gdy na danym miejscu siedzi młody mężczyzna lub, gdy w tramwaju jest dużo innych wolnych miejsc.
Zdarzyła mi się też sytuacja naprawdę nieprzyjemna. Ula miała półtora miesiąca. Wjechałam z nią do autobusu na Hucisku. Tłok duży. Dojście do miejsca dla wózków zajęło mi dobra chwilę. Postawiłam z trudem wózek, w tym momencie malutka Ula rozpłakała się, natychmiast zajrzałam do niej. W tym momencie pan stojący  cały czas obok mnie powiedział magiczne "bileciki do kontroli". Mój bilet jeszcze nie skasowany trzymałam cały czas w ręce (wyciągam go zazwyczaj na przystanku, żeby w autobusie nie tracić czasu na szperanie w torebce). Kara 180 zł i cały autobus tłumaczący "kanarowi", że jest ona nie słuszna. Idąc za radą współpasażerów odwołałam się. Podobno decydenci sprawdzali na monitoringu ile czasu minęło od momentu postawienia wózka do momentu pojawienia się "kanara". Odwołanie uznano. Niesmak pozostał. Pozostało także do zapłacenia kilkanaście złotych opłaty manipulacyjnej.
My nadal jednak jeździmy i tramwajami i autobusami. Skasowanie biletu jednak nadal stresem pozostaje.

piątek, 19 lipca 2013

Park w Oliwie



Ula przemierza alejki parku patrząc na zielone drzewa i krzewy, a także obserwując kolorowe kwiaty. Bardzo zainteresowała ją przebiegająca wiewiórka, niestety nie mogła się jej dobrze przyjrzeć, tak szybko uciekła na drzewo machając tylko swoim pięknym rudym ogonem. Od chwili spotkania ze zwierzątkiem Ula bacznie obserwuje trawniki i konary drzew w poszukiwaniu innych małych rudych stworzeń. Park oliwski jest bardzo stary, przed wieloma wiekami do Oliwy przybyli zakonnicy – cystersi.  
Zbudowali klasztor, wokół niego założyli ogród i park, do dziś rosną tu drzewa posadzone przez pierwszych braci, przybyłych przed wieloma wiekami  na zaproszenie księcia Sambora I Gdańskiego.
Wśród bujnych roślin Ula zauważa coś niezwykłego, dwie groty naprzeciw siebie. To są groty szeptów. Ula wchodzi do jednej z nich staje tyłem do wejścia i słyszy mamę, która mówi do niej po cichutku, szeptem, tak cicho, jak wieczorem gdy malutka dziewczynka zmęczona usypia. To niemożliwe, żeby z tak daleka można było usłyszeć cichy głos myśli mały, ciekawy świata człowiek. Szept słychać z tak daleka dzięki specjalnej konstrukcji obu grot. Jak dokładnie to działa dowie się Ula, gdy pójdzie do szkoły i pozna zasady, jakie panują na świecie podczas lekcji fizyki.